Dziennik pobytu w Kanadzie
Na wstępie chciałbym poinformować, że lecieliśmy zwiedzać Kanadę i odwiedzić krewnych Agnieszki, u której nie był jeszcze nikt z Polski, wśród rodziny panowało więc spore poruszenie z tego powodu.
Jak się również poniżej da zauważyć, nasz wyjazd był bardzo nisko budżetowy, ponieważ parę dni przed wyjazdem okradziono nas w pociągu relacji Suwałki – Kielce. Jak na złość tego jedynego dnia Straż Ochrony Kolei nie pilnowała pociągów ponieważ wygasła im umowa i się nie dogadali w sprawie nowej, ale o tym dowiedzieliśmy się za późno. Kolejną rzeczą było to, że jak NIGDY wrzuciłem wszystkie ważne dokumenty (paszport, dowód osobisty, prawo jazdy, legitymacje) w saszetkę typu nerka. Około północy jadąc we dwoje w przedziale po ponad 14 godzinach w podróży, przysnęliśmy. Gdy się obudziłem saszetki nie było. Można napisać na ten temat esej, ale tyle wystarczy. Nauczka do końca życia!
Jak się również poniżej da zauważyć, nasz wyjazd był bardzo nisko budżetowy, ponieważ parę dni przed wyjazdem okradziono nas w pociągu relacji Suwałki – Kielce. Jak na złość tego jedynego dnia Straż Ochrony Kolei nie pilnowała pociągów ponieważ wygasła im umowa i się nie dogadali w sprawie nowej, ale o tym dowiedzieliśmy się za późno. Kolejną rzeczą było to, że jak NIGDY wrzuciłem wszystkie ważne dokumenty (paszport, dowód osobisty, prawo jazdy, legitymacje) w saszetkę typu nerka. Około północy jadąc we dwoje w przedziale po ponad 14 godzinach w podróży, przysnęliśmy. Gdy się obudziłem saszetki nie było. Można napisać na ten temat esej, ale tyle wystarczy. Nauczka do końca życia!
Autorami dziennika jestem ja i Aga, dlatego czasami narrator się zmienia.
8 Sierpień 2010
9 PM czasu kanadyjskiego (ok. 2 w nocy czasu polskiego) po udanej podróży (należy wspomnieć że to był pierwszy lot samolotem Agi gdzie ona sama ocenia go jako zajebisty!!!) dotarliśmy na miejsce. Wcześniej trochę o samym locie: lecieliśmy najpierw do Finlandii – Helsinki gdzie mieliśmy przesiadkę do Kanady – Toronto. Bardzo fajne było, że z okna samolotu widzieliśmy m.in. Islandię, Ocean Atlantycki, Grenlandię i widoczne z takiej wysokości kry w wodzie! Przelecieliśmy dystans 6606km, na wysokości 11,5 km, z prędkością ok. 800km/h W temp. -40/-60 *C.
Po lądowaniu przeszliśmy krótki wywiad służb celnych i pytania typu „po co jesteśmy w Kanadzie?” – a my odpowiedzieliśmy jakże poprawną angielszczyzną i jesteśmy na miejscu. Spotkanie z wujostwem, krótka rozmowa i czas spać.
Jednak 6-cio godzinna różnica czasu robi swoje...
9 Sierpień 2010
Wujkowie mieszkają w Polskiej dzielnicy więc postanowiliśmy pozwiedzać okolice. Całkiem sporo polskich sklepów i Polaków. Potem poszliśmy nad Jezioro Ontario i byliśmy niemile zaskoczeni smrodem zapewne pochodzącym od licznych stad gęsi, każde po kilkadziesiąt osobników. Ogólnie mamy wrażenie że te okolice są mało zadbane.
Wieczorem, Peter czyli wujek Agnieszki zabrał nas na przejażdżkę po głównym mieście, Toronto – Downtown. Centrum o zachodzie słońca zrobiło na nas nie lada wrażenie, typowo amerykańskie miasto znane z filmów, gdzie wszystko jest ogromne i drogie.
10 Sierpień 2010
Na śniadanie, Karol zrobił jajka sadzone, były pyszne, ale przypominały bardziej jajecznicę. Ria pokazała nam jak działa metro – subway
Ponieważ w Toronto komunikacja publiczna bardzo różni się od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. Mają tam bardzo dobrze rozwiniętą sieć komunikacyjną. Polega to na tym, że są strefy, zazwyczaj jest to budynek przy wejściu do metra, lub pętli autobusowej i aby wejść do tej strefy przechodzi się przez bramkę i wrzuca Tokena 2,5$ (taki żeton) za który mamy przejazd z możliwością przesiadki, nawet w autobus, proste. Jednak wielokrotnie zauważyliśmy, że można by ominąć taką bramkę bez problemu, tyle tylko że grozi za to grzywna 500$ i sprawa załatwiona, absolutnie nikt nie omija płatnego wejścia, nawet jak rozmawialiśmy z mieszkańcami miasta, to oni sami mówią, że nawet o tym nie myślą, żeby oszukiwać i tu się kłania mentalność społeczeństwa. Ba, nawet nie widzieliśmy tam kanarów, ponoć nikt nie widział…
No ale powróćmy do głównego wątku - Downtown. Ria znalazła na necie bilet „City Pass” (60$) na 5 głównych atrakcji Toronto (CN Tower, Casa Loma, Ontario Science Centre, Royal Ontario Museum, Toronto Zoo), który warto kupić bo się całkiem sporo oszczędza.
Na śniadanie, Karol zrobił jajka sadzone, były pyszne, ale przypominały bardziej jajecznicę. Ria pokazała nam jak działa metro – subway
Ponieważ w Toronto komunikacja publiczna bardzo różni się od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. Mają tam bardzo dobrze rozwiniętą sieć komunikacyjną. Polega to na tym, że są strefy, zazwyczaj jest to budynek przy wejściu do metra, lub pętli autobusowej i aby wejść do tej strefy przechodzi się przez bramkę i wrzuca Tokena 2,5$ (taki żeton) za który mamy przejazd z możliwością przesiadki, nawet w autobus, proste. Jednak wielokrotnie zauważyliśmy, że można by ominąć taką bramkę bez problemu, tyle tylko że grozi za to grzywna 500$ i sprawa załatwiona, absolutnie nikt nie omija płatnego wejścia, nawet jak rozmawialiśmy z mieszkańcami miasta, to oni sami mówią, że nawet o tym nie myślą, żeby oszukiwać i tu się kłania mentalność społeczeństwa. Ba, nawet nie widzieliśmy tam kanarów, ponoć nikt nie widział…
No ale powróćmy do głównego wątku - Downtown. Ria znalazła na necie bilet „City Pass” (60$) na 5 głównych atrakcji Toronto (CN Tower, Casa Loma, Ontario Science Centre, Royal Ontario Museum, Toronto Zoo), który warto kupić bo się całkiem sporo oszczędza.
Jako pierwszą z atrakcji wybraliśmy więżę CN
W kolejce do CN Tower odstaliśmy swoje no i wjechaliśmy na górę. Tam z piętra w kształcie obwarzanka zastał nas widok na panoramę miasta. Budynki, ulice, samochody wyglądały jak makieta. To był widok z 346 Metrów.
Nieźle podniecaliśmy się podłogą ze szkła, która co prawda miała od 6,5 do 9,5 cm grubości, ale jednak czuliśmy się niepewnie.
Po wyjściu z wieży poszliśmy na wschód. Przeszliśmy przez Union-Station – ogromna stacja / pętla komunikacji miejskiej
Następnie poszliśmy do Marketu, który wyglądał jak stare targowisko w dobrym stylu, gdzie było mega dużo świeżego, zdrowego, dobrego jedzenia: owoce morza, sery, ryby, pieczone, marynowane, duszone warzywa, np. czosnek, oliwki, pomidory. Wyszliśmy z tego miejsca tylko z bananami bo nasz budżet był bardzo skromny, po czym poszliśmy dalej na północny wschód.
Szukaliśmy Starego Miasta, ale co się okazuje nie wiedzieliśmy co jest stare a co nie.
Szukaliśmy Starego Miasta, ale co się okazuje nie wiedzieliśmy co jest stare a co nie.
Przez przypadek trafiliśmy do trochę szemranej dzielnicy, gdzie zastały nas domy z wybitymi szybami, dało się odczuć, że tubylcy z łańcuchami na szyjach siedzący na werandach tych domków mierzyli nas wzrokiem. Generalnie szybko się stamtąd ulotniliśmy.
Kierując się do centrum zrobiliśmy krótką przerwę pod katedrą metropolitarną
Kierując się do centrum zrobiliśmy krótką przerwę pod katedrą metropolitarną
potem trafiliśmy do Yunge Town gdzie przeszliśmy kawałek olbrzymiej galerii – Eaton Centre, w sumie sklepy jak sklepy, więc nie traciliśmy tam czasu. Wychodząc z powyższej galerii natrafiliśmy na mały kościół, który dziwnie wyglądał w tak nowoczesnym miejscu.
W środku tego kościoła naszym oczom ukazał się niecodzienny widok, na miejscu ław stały stoły, takie jak się spotyka na stołówkach/ jadłodajniach. Gdy tylko weszliśmy zaczepił nas jakiś miły człowiek wręczył nam dwie zmrożone butelki wody mineralnej, która była idealna na upalny dzień jakim byliśmy uraczeni. Zaraz przy wejściu stały stoły z lasagne, sałatkami, pieczywem wszystkim oczywiście się poczęstowaliśmy. Gdy tylko na spokojnie zjedliśmy posiłek, zadowoleni udaliśmy się do City Hall, a później metrem do domu, aby wypocząć po całym dniu wędrówki.
11
Sierpień 2010
Kolejną dużą atrakcja było Royal Ontario Museum. Muzeum w którym jest wszystko: dinozaury, ubrania, minerały – nawet fluorescencyjne, była też wystawa kolesia, który rysował satyryczne scenki.
Kolejną dużą atrakcja było Royal Ontario Museum. Muzeum w którym jest wszystko: dinozaury, ubrania, minerały – nawet fluorescencyjne, była też wystawa kolesia, który rysował satyryczne scenki.
Potem poszliśmy się poszwendać po Downtown.
Toronto ma niesamowitą strukturę. Są dzielnice, które są typowe dla narodowości. Np. Chinatown, Portugaltown itd.
Toronto ma niesamowitą strukturę. Są dzielnice, które są typowe dla narodowości. Np. Chinatown, Portugaltown itd.
Ciekawe jest też: Kensington Market – to parę ulic, na których przed domami są wystawione na sprzedaż wszelakie najdziwniejsze przedmioty np. suknie dla wampirów. Są też tam normalne sklepy. Generalnie byliśmy zachwyceni bo wszędzie, wszystkiego pełno.
Potem poszliśmy piechotą do domu i natknęliśmy się na portugalsko-brazylijską dzielnicę. W sumie nic specjalnego ale, ze mamy sentyment to tej kultury trzeba było o tym wspomnieć :)
12 Sierpień 2010
Tego dnia byliśmy w Casa Loma. Wcześniej dodam, że podróże autobusami i metrem to już dla nas pestka. Casa Loma wygląda jak zamek, ale nim nie jest. To po prostu dom sławnego kiedyś, bogatego kolesia. Ma on też swoją historię, nawet całkiem ciekawą, ale tu odsyłam do Google.
Tego dnia byliśmy w Casa Loma. Wcześniej dodam, że podróże autobusami i metrem to już dla nas pestka. Casa Loma wygląda jak zamek, ale nim nie jest. To po prostu dom sławnego kiedyś, bogatego kolesia. Ma on też swoją historię, nawet całkiem ciekawą, ale tu odsyłam do Google.
Gdy już opuściliśmy ten "zamek" udaliśmy się do muzeum butów, ale miła pani przy kasie powiedziała, że jest dzień dla studentów i wtedy płaci się mniej, więc postanowiliśmy przyjść w następnym tygodniu.
Znaleźliśmy się później przy jakimś uniwersytecie, jak dowiedzieliśmy się potem był to Uniwersytet Toronto. Wszystkie budynki tego obiektu wyglądały jak z Harrego Pottera, urokliwe miejsce.
Znaleźliśmy się później przy jakimś uniwersytecie, jak dowiedzieliśmy się potem był to Uniwersytet Toronto. Wszystkie budynki tego obiektu wyglądały jak z Harrego Pottera, urokliwe miejsce.
Tego dnia dosyć szybko wróciliśmy z wojaży bo wieczorem mieliśmy odwiedzić, jak się później okazało bardzo miłą, ciepłą i ciekawą osobę, ale to oddzielna opowieść. Powiem tylko, że pomogłem jej przyciąć żywopłot ;)
Niedaleko domu, w którym mieszka wujostwo są knajpy, w których codziennie grają muzykę na żywo. Wieczorem wujek Peter wyciągnął nas do jednej z nich na piwo. Wypiliśmy i udaliśmy się wyczerpani spać.
Niedaleko domu, w którym mieszka wujostwo są knajpy, w których codziennie grają muzykę na żywo. Wieczorem wujek Peter wyciągnął nas do jednej z nich na piwo. Wypiliśmy i udaliśmy się wyczerpani spać.
13 Sierpień 2010
Dziś zwiedziliśmy Toronto Zoo. Ogromne przestrzenie, dużo chodzenia, generalnie sympatycznie, choć nie powala na kolana.
Dziś zwiedziliśmy Toronto Zoo. Ogromne przestrzenie, dużo chodzenia, generalnie sympatycznie, choć nie powala na kolana.
14 Sierpień 2010
Pojechaliśmy na działkę - cottage wujków, jakieś 2h jazdy autostradą, miejscami 6ścio pasmową…
Oni nazywają to miejsce wsią, ale mi osobiście przypominało to bardziej Augustów, bo jest jezioro i wszędzie mnóstwo łódek, oraz domków letniskowych, prywatnych i pod wynajem. Wujkowie mają tam domek, w którym na nasze oko trzeba zrobić generalny remont, tzn wymienić drewnianą konstrukcję, która po prostu spróchniała. W ogóle zauważyliśmy, że Kanadyjczycy nie naprawiają rzeczy dopóki nie rozwalą się do końca.
No więc czas nam minął na leniuchowaniu, pływaniu i nic nie robieniu. Była tam trampolina, więc poskakaliśmy trochę, pływaliśmy kajakiem, Canoe. Karol spełnił swoje marzenie z dzieciństwa i jeździł gokartem produkcji Michela, który nie miał hamulców, ale jakoś sobie z tym poradził hamując butami. Ogólnie sielanka. Wieczór spędziliśmy przy ognisku, Peter śpiewał i grał na gitarze. Mamy nawet filmik, kiedy śpiewa piosenkę o Karolu.
Pojechaliśmy na działkę - cottage wujków, jakieś 2h jazdy autostradą, miejscami 6ścio pasmową…
Oni nazywają to miejsce wsią, ale mi osobiście przypominało to bardziej Augustów, bo jest jezioro i wszędzie mnóstwo łódek, oraz domków letniskowych, prywatnych i pod wynajem. Wujkowie mają tam domek, w którym na nasze oko trzeba zrobić generalny remont, tzn wymienić drewnianą konstrukcję, która po prostu spróchniała. W ogóle zauważyliśmy, że Kanadyjczycy nie naprawiają rzeczy dopóki nie rozwalą się do końca.
No więc czas nam minął na leniuchowaniu, pływaniu i nic nie robieniu. Była tam trampolina, więc poskakaliśmy trochę, pływaliśmy kajakiem, Canoe. Karol spełnił swoje marzenie z dzieciństwa i jeździł gokartem produkcji Michela, który nie miał hamulców, ale jakoś sobie z tym poradził hamując butami. Ogólnie sielanka. Wieczór spędziliśmy przy ognisku, Peter śpiewał i grał na gitarze. Mamy nawet filmik, kiedy śpiewa piosenkę o Karolu.
15 Sierpień 2010
Kolejny dzień na cottage. Po południu powrót do domu i nie robienie niczego
Kolejny dzień na cottage. Po południu powrót do domu i nie robienie niczego
16 Sierpień 2010
Po pobycie na wsi postanowiliśmy nigdzie dalej nie wybywać. Poszwendaliśmy się po okolicznym parku tzw. High Park (najciekawszy w Toronto). Nawet wypożyczyliśmy sobie z biblioteki książki z gramatyką angielską, żeby się podszkolić.
Po pobycie na wsi postanowiliśmy nigdzie dalej nie wybywać. Poszwendaliśmy się po okolicznym parku tzw. High Park (najciekawszy w Toronto). Nawet wypożyczyliśmy sobie z biblioteki książki z gramatyką angielską, żeby się podszkolić.
Wieczorem poszliśmy we dwoje na piwo (ok. 6$) do pobliskiego pubu „GATE 403”. Oczywiście muzyka na żywo, wszystko ładnie pięknie, gdyby nie fakt, że piwo w butelkach ma pojemność 391ml ! z 5% zawartością alko i za 2 takie piwa w knajpie zapłaciliśmy 12$ !! Z naszym upodobaniem do spożywania alkoholu – brakowało nam jeszcze jednego piwa ;) Mogliśmy zabrać z polski wódkę… nie żebyśmy cierpieli, ale jedno tak małe piwo na osobę, to trochę za mało żeby posiedzieć cały wieczór w pubie, a na więcej stać nas nie było.
17 Sierpień 2010
Ontario Science Centre – ciężko opisać, ale generalnie to miejsce które pokazuje różne eksperymenty, doświadczenia itp. Coś jak Centrum Nauki „Kopernik” w Warszawie.
Nie mogliśmy przepuścić okazji zobaczenia siebie za 50lat, więc staliśmy 40min w kolejce do automatu, który robił zdjęcie twojej twarzy, a potem przekształcał je w twarz za 50 lat. Bajer, ale śmieszny.
Ontario Science Centre – ciężko opisać, ale generalnie to miejsce które pokazuje różne eksperymenty, doświadczenia itp. Coś jak Centrum Nauki „Kopernik” w Warszawie.
Nie mogliśmy przepuścić okazji zobaczenia siebie za 50lat, więc staliśmy 40min w kolejce do automatu, który robił zdjęcie twojej twarzy, a potem przekształcał je w twarz za 50 lat. Bajer, ale śmieszny.
18 Sierpień 2010
Kolejny dzień z cyklu oglądanie. Tym razem wybraliśmy się do AGO – Art of Galery Ontario, nie było to jedno z naszych udanych wyjść ponieważ tego dnia dowiedzieliśmy się o śmierci Babci Karola…
Kolejny dzień z cyklu oglądanie. Tym razem wybraliśmy się do AGO – Art of Galery Ontario, nie było to jedno z naszych udanych wyjść ponieważ tego dnia dowiedzieliśmy się o śmierci Babci Karola…
19 Sierpień
2010
Muzeum Butów – nawet niezłe.
Muzeum Butów – nawet niezłe.
Były buty od czasów pierwotnych do np. butów dziewczyny ze Spice Girls. W oko wpadły nam buty gejszy – bardzo, bardzo małe i buty dam dworskich (nie do końca wiemy z jakich czasów), które były mega wysokie, aż nie do uwierzenia.
Następnie poszliśmy do Dundas Square – to bardzo znane miejsce w centrum Toronto. Akurat w tym czasie odbywał się koncert poświęcony sytuacji panującej w Korei Północnej. Przekrój muzyki był od klasycznej po sam beat box. Siedzieliśmy na asfalcie, słuchaliśmy muzyki i jedliśmy najtańsze bułki z najtańszym serem – dobrze to wspominam.
20 Sierpień 2010
Tego dnia pojechaliśmy na camping. W namiocie byliśmy w składzie: Ja, Aga, Michel i Ewa. Ciotka z wujkiem gdzieś tam nocowali.
Harrisom Park – typowy amerykański camping, który był podzielony na kwadraty – poletka pod namiot, przyczepę, cokolwiek. W każdym kwadracie, było miejsce na ognisko np. w przeciętej beczce lub metalowej feldze, te kwadraty o wyższym standardzie miały prąd, wodę. Drewno do ogniska kosztowało 5$ za woreczek, który starczał na pół wieczoru.
Z tego względu, że był to dzień przed wypadem na Festiwalfolk, pozwoliliśmy sobie na to, aby spędzić wieczór przy ognisku i piwie. Warto wspomnieć, że do najbliższego monopolu mieliśmy 35-40min drogi piechotą. W jedną stronę udało nam się nawet złapać stopa, jakaś starsza miła pani nas podwiozła. No i ta nasza zajebista znajomość angielskiego a Michela i Ewy polskiego…:)
Tego dnia pojechaliśmy na camping. W namiocie byliśmy w składzie: Ja, Aga, Michel i Ewa. Ciotka z wujkiem gdzieś tam nocowali.
Harrisom Park – typowy amerykański camping, który był podzielony na kwadraty – poletka pod namiot, przyczepę, cokolwiek. W każdym kwadracie, było miejsce na ognisko np. w przeciętej beczce lub metalowej feldze, te kwadraty o wyższym standardzie miały prąd, wodę. Drewno do ogniska kosztowało 5$ za woreczek, który starczał na pół wieczoru.
Z tego względu, że był to dzień przed wypadem na Festiwalfolk, pozwoliliśmy sobie na to, aby spędzić wieczór przy ognisku i piwie. Warto wspomnieć, że do najbliższego monopolu mieliśmy 35-40min drogi piechotą. W jedną stronę udało nam się nawet złapać stopa, jakaś starsza miła pani nas podwiozła. No i ta nasza zajebista znajomość angielskiego a Michela i Ewy polskiego…:)
21 Sierpień 2010
Festiwalfolk - … okazało się, że na tej imprezie znaczna większość to starsi i otyli ludzie a reszta jest po prostu otyła, do tego wszyscy siedzą przy ławkach i się obżerają.
Festiwalfolk - … okazało się, że na tej imprezie znaczna większość to starsi i otyli ludzie a reszta jest po prostu otyła, do tego wszyscy siedzą przy ławkach i się obżerają.
Muzyka była bardzo fajna, ale niestety nasza słaba znajomość języka nie pozwoliła nam nic zrozumieć, choć nie wątpię, że i Ci którzy znają język, mieli by problemy. Wspólnie z Ewą i Michelem stwierdziliśmy, że robi się trochę nudno, więc postanowiliśmy wracać… po drodze wstąpiliśmy po piwo… i powtórzyliśmy wczorajszy wieczór. Wieczory z Ewą i Michaelem były bardzo przyjemne… po piwie wydawało się, że bariera językowa zanika. Mieliśmy duży ubaw z tego czego próbowaliśmy nauczyć naszych gospodarzy. Te dwa wieczory przełamały lody, może nawet nieco zbliżyły nas do siebie.
22 Sierpień 2010
Tego dnia zabraliśmy się z tego jakże amerykańskiego campingu i przez cały dzień nie robiliśmy nic ciekawego.
Tego dnia zabraliśmy się z tego jakże amerykańskiego campingu i przez cały dzień nie robiliśmy nic ciekawego.
23 Sierpień 2010
Ten dzień zapamiętamy na długo. Poszliśmy bowiem na mecz baseballa. Nie podejrzewaliśmy, że będzie to takie ekscytujące przeżycie, gdy tylko weszliśmy na 50 tyś. Stadion wypełniony ludźmi byliśmy oczarowani. Taki mecz bardzo różnił się od tego co sobie wyobrażaliśmy. Non stop trwało show, jak nie homerun wykonany przez znanego pałkarza z Toronto, to ktoś z publiki dostawał wartościową nagrodę, albo jakiś kibic wtargnął na boisko, lub gracze obydwu drużyn o mały włos by się nie pobili, oświadczyny na widowni, do tego kibice, którzy są na stadionie nie mają swoich stref, są po prostu wymieszani i widać jak sobie dogryzają nawzajem i to bez bójki. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego wypadu, zawsze to jakieś inne doświadczenie.
Ten dzień zapamiętamy na długo. Poszliśmy bowiem na mecz baseballa. Nie podejrzewaliśmy, że będzie to takie ekscytujące przeżycie, gdy tylko weszliśmy na 50 tyś. Stadion wypełniony ludźmi byliśmy oczarowani. Taki mecz bardzo różnił się od tego co sobie wyobrażaliśmy. Non stop trwało show, jak nie homerun wykonany przez znanego pałkarza z Toronto, to ktoś z publiki dostawał wartościową nagrodę, albo jakiś kibic wtargnął na boisko, lub gracze obydwu drużyn o mały włos by się nie pobili, oświadczyny na widowni, do tego kibice, którzy są na stadionie nie mają swoich stref, są po prostu wymieszani i widać jak sobie dogryzają nawzajem i to bez bójki. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego wypadu, zawsze to jakieś inne doświadczenie.
24 Sierpień 2010
Ten dzień zapamiętamy na zawsze… Niagara falls. Pierwsze wrażenie było naprawdę imponujące. Kiedy z ulicy mogliśmy podziwiać Amerykańską i Kanadyjską część wodospadu.
Ten dzień zapamiętamy na zawsze… Niagara falls. Pierwsze wrażenie było naprawdę imponujące. Kiedy z ulicy mogliśmy podziwiać Amerykańską i Kanadyjską część wodospadu.
Jako ciekawostkę podam to, że jest tam odcinek ok. 200m drogi, na który przez cały rok pada deszcz, a raczej bryza z Niagary.
Wspomnę, że mieliśmy bardzo ciepły dzień i chętnie przeszliśmy się tym odcinkiem. Po namyśle zdecydowaliśmy się, że popłyniemy w ok. 15 minutowy rejs pod wodospad (15,6$). Czego absolutnie nie żałujemy, po pierwsze widok był niesamowity, po drugie, gdy podpłynęliśmy pod kanadyjską część Niagara falls, bryza wodospadu zamieniła się w wszechwystępującą jasność, która oślepiała, ale oślepienie było skutkiem uderzającej wody w gałki oczne. To tak jakby próbować skupiać wzrok na słuchawce od prysznica, gdy woda z niej lecąca pod ciśnieniem leje nam się w oczy – wydaje się, że to mało przyjemne, wręcz przeciwnie, miałem z tego taką radochę, że się śmiałem do wodospadu, a raczej WODOSPADU!
Po tej emocjonującej atrakcji poszliśmy do miasteczka położonego bezpośrednio nad Niagarą, które również nazywa się Niagara i jest bardzo nastawione na turystów, pełno kiczowatych atrakcji zrobionych z rozmachem. Poszliśmy do jednego z domów strachu, wybraliśmy najstraszniejszy poziom – hardcore-for insane people, nie było tak strasznie choć się przyznam, że dwa razy podskoczyłem i mówiłem do siebie głośno, aby dodać sobie otuchy, w końcu szedłem z przodu.
Dzień pełen wrażeń…
25 Sierpień 2010
Dziś z Peterem i jego kolegą Johnem pojechaliśmy na cottage. Relaks, sielanka przy piwku i mega zdrowym jedzeniem czyli hamburger z chipsami, francuski tost z grilowaną kolbą kukurydzy obciekającą masłem. Wieczorne pogawędki przy ognisku z dwoma Johnami (w międzyczasie dołączył do nas sąsiad) i Peterem, który rozlał Żubrówkę 0,5 w lampki… a potem ją sączyli jak dobrego whiskey’a…
Dziś z Peterem i jego kolegą Johnem pojechaliśmy na cottage. Relaks, sielanka przy piwku i mega zdrowym jedzeniem czyli hamburger z chipsami, francuski tost z grilowaną kolbą kukurydzy obciekającą masłem. Wieczorne pogawędki przy ognisku z dwoma Johnami (w międzyczasie dołączył do nas sąsiad) i Peterem, który rozlał Żubrówkę 0,5 w lampki… a potem ją sączyli jak dobrego whiskey’a…
26 Sierpień 2010
Wróciliśmy z cottage. Ugotowaliśmy kolację dla całej rodziny. Nasz popisowy przepis – makaron z kurczakiem i szpinakiem.
Potem porozwieszaliśmy plakaty z Peterem i Ria po okolicy (plakat na coroczny dobroczynny bieg Foxa, tutaj również odsyłam do Google, jeśli ktoś zainteresowany). Wstąpiliśmy przy okazji do kolegi wujka. Okazało się, że jest Polakiem (dwójka dzieci mówiąca po polsku, żona Kanadyjka i mama Polka). Miło jest spotkać polaków...
27 Sierpień 2010
Postanowiliśmy iść wzdłuż jeziora Ontario do Downtown. Miło… mijaliśmy dużo żaglówek i lotnisko położone na wyspie.
Postanowiliśmy iść wzdłuż jeziora Ontario do Downtown. Miło… mijaliśmy dużo żaglówek i lotnisko położone na wyspie.
Poszwendaliśmy się trochę i zostaliśmy na Dundas Square bo jak zwykle coś się tam dzieje (koncert jakiejś kapeli Jazzowej). Wcześniej jednak chciało nam się chipsów za jednego dolara – bo tylko tyle mogliśmy wydać, ale że nie mogliśmy takich znaleźć to szukaliśmy czegoś za 1$. No i zjedliśmy ciastka za 0.99$.
Spostrzeżenia, różnice, ciekawostki
- Tak jak u nas gołębi to w tych miejscach gdzie byliśmy zauważyliśmy bardzo dużo wiewiórek, takich jak nasze tylko, że czarne i jeszcze inne sporo mniejsze od naszych. (Zdjęcie poniżej)
- Wszyscy ludzie, na których się natknęliśmy byli bardzo mili, pomocni i bezinteresowni. Gdy tylko wyciągaliśmy mapę, aby zorientować się w położeniu, praktycznie od razu ktoś podchodził i pytał czy się zgubiliśmy i czy może jakoś pomóc.
- Podczas gdy w Polsce w nocy, można usłyszeć wracających kibiców, niedobitków po sobotniej imprezie, to w Kanadzie w nocy swój udział mają szopy pracze, które są powszechne w miastach. Grzebią w śmietnikach, wchodzą na domy, walczą między sobą hałasując przy tym.
- Jak ktoś Wam powie, że w Toronto jest najlepsza woda kranowa do picia to się nie zdziwcie. Oni wolą pić wodę kranową, bo wiedzą, że to jest ekologiczne czyli zmniejszenie ilości pustych plastikowych butelek. A swoją drogą woda smakuje jak z basenu ;)
- Alkoholu nie kupimy w każdym sklepie. Są tam specjalne sklepy tylko z alkoholami.
- Butelka piwa ma pojemność 391 ml.
Najlepiej oceniane i wspominane przez nas miejsca w Toronto i okolice
- Niagara Falls
- Wonderland
- CN Tower
- Dundas Square