Kliknij tutaj, aby edytować.
A więc plan miałem taki, że wieczorem przekroczę granicę z Malezją pieszo,
gdzie wsiądę do pociągu byle jakiego i będę jechał całą noc do Kuala Lumpur. Wieczorem przed podróżą zjadłem indyjskie jadło, palcami prawej ręki – tak, jak trzeba. Po czym udałem się w podróż. W Malezji, na granicy byłem ok 23:00 i niestety okazało się ze bilety na dwa najbliższe pociągi zostały wyprzedane, a kolejny pociąg do którego mogę wsiąść odjeżdża za ponad 16h... Byłem w kropce. Całe szczęście był ze mną pewien Malezyjczyk, którego spotkałem na granicy, gdzie pomógł mi poruszać się od punktu do punktu. On wpadł na pomysł, bym jechał z nim samochodem i przenocował u niego. Hurra jestem uratowany! Przypominam, że była godz. 23:00 więc, gdyby nie on - noc na dworcu murowana. A więc zabrał mnie do swego domu, wziąłem prysznic i pojechaliśmy do jego mieszkania które normalnie wynajmuje, a teraz akurat jest puste. Po drodze wstąpiliśmy na żarcie. Ja odmawiałem, ale Han powiedział ze jestem jego gościem i muszę zjeść. Dla mnie bomba. Po kolacji udaliśmy się do mieszkania, gdzie dostałem własny pokój z klimą :D . Han zaproponował mi również, że jak chcę, to mogę zostać dzień dłużej, ponieważ on w sobotę jedzie do Kuala Lumpur i może mnie podwieźć. A nazajutrz wieczór zaprosił mnie do swego domu, na rodzinną kolację. Tego wieczoru nadałem sobie ksywkę Lucky Charles :) (Charles łatwiej się wymawia niż Karol). Tak poukładanego miejsca jeszcze nie widziałem. Wszędzie czysto, miło, ładnie, nowocześnie.
Dziś nocuję u siostry i szwagra. A więc nasycam się jeszcze wygodną. Jutro postanowię co robię dalej! Po przespanej w kratkę nocy na lotniskowej podłodze, następuje oczekiwanie na lot do Jeddah.
Przez to, że odprawiłem się elektronicznie, ominąłem punkt zdawania bagażu i od razu poszedłem na odprawę paszportowa. Czekając przed odpowiednią bramką, obserwowałem jak zbierają się ludzie i zauważyłem, że każda z tych osób ma na bagażu podręcznym żółtą naklejkę z nr lotu - ja takiej nie miałem (jako jedyny). Bramkę zaraz otwierają, a ja się wąchałem, czy pobiec, czy nie, do punktu odprawy bagażu po brakująca nalepkę. Tylko zęby wrócić na początek lotniska biegł bym przynajmniej 10 min. , bo lotnisko jest na prawdę duże. Zaryzykowałem i zostałem. Kolejne 5-10 min było udręka. W głowie miałem wyobrażenie, że nie chcą mnie wpuścić do samolotu. Cale szczęście okazało się, że te naklejki są tak samo ważne jak zeszłoroczny śnieg, a stresu się najadłem co nie miara. Cały lot był nudnawy - 1/3 drogi widziałem chmury, 1/3 wodę i ostatnie 1/3 było ciekawsze, bo z moich obserwacji wynikało że lecieliśmy nad Afryka :) , dokładnie nad Nilem. Pierwszy raz w życiu widziałem pustynię. Piękna, a zarazem przerażająca pustka - robi wrażenie. Bylem zaskoczony, ze z wysokości ok. 10 tys. metrów da się dostrzec jadące auto - ale tylko na pustyni. Dlaczego? Ponieważ za jadącym autem utrzymuje się chmura kurzu mająca długość 1-2 km. Przed samym podejściem do lądowania było widać czerwony zachód słońca, dziwne chmury, które ciężko opisać i pustynię - coś nowego i pięknego. Jeddah - ogromne miasto pośrodku pustyni. Tak je zapamiętałem. |
Archiwum
Styczeń 2016
SponsorzyPatroni |