I znów na wyspę!
Dziś, prawie pod hotelem znalazłem informacje turystyczną, gdzie kupiłem transport (350 bat) na wyspę Koh Mook. Po chwili zorientowałem się, że tu każde biuro turystyczne nazywa się "Tourist information". Pomyślałem sobie, że dałem się nabić w butelkę.
Jednak taka cena za busa + łódkę na wyspę nie jest taka zła. Płyniecie łódka też było przyjemnym doznaniem, bo była prawie pusta (2,3,4 zdjęcie). Fajne było to ze wysiadka była na środku plaży,
a nie w jakimś betonowym porcie.
Po chwili spotkałem backpacker-ów, którzy podpowiedzieli, gdzie znajdę najtańszy nocleg i że jutro rano wybierają się łódka pozwiedzać jaskinie i że jest zrzutka na łódź.
Od razu zdeklarowałem się, że płynę z nimi.
Najtańszy nocleg znalazłem za 300 bat, co prawda za namiot to trochę dużo, ale jest wiatrak i dostęp do prądu.
Następnie wykorzystałem to, że jest jeszcze jasno. Udało mi się wypożyczyć płetwy na dwa dni za 100 bat i udałem się do wody. Niestety nurkowanie w poleconym miejscu nie wypaliło, bo byłbym tam sam, a kajakarze którzy tamtędy przepływali widzieli dużo meduz.
Zdrowy rozsądek podpowiedział żeby udać się w bezpieczniejsze miejsce.
Tak też uczyniłem i w sumie dobrze (5,6 zdjęcie). Po nurkowaniu poszedłem w głąb wyspy aby znaleźć tańsze jedzenie. Średnio mi się to udało, bo obiad wegetariański kosztował mnie 65 bat, ale przynajmniej było bardzo smaczne i się najadłem (ostatnie zdjęcie).
Później łaziłem sobie po wiosce i podziwiałem widoki oraz spokój panujący wśród mieszkańców.
Coraz lepiej działa na mnie atmosfera wszech panującego uśmiechu i coraz mniej mi to przeszkadza, że w tych regionach języka angielskiego używa mało kto.
Dziś, prawie pod hotelem znalazłem informacje turystyczną, gdzie kupiłem transport (350 bat) na wyspę Koh Mook. Po chwili zorientowałem się, że tu każde biuro turystyczne nazywa się "Tourist information". Pomyślałem sobie, że dałem się nabić w butelkę.
Jednak taka cena za busa + łódkę na wyspę nie jest taka zła. Płyniecie łódka też było przyjemnym doznaniem, bo była prawie pusta (2,3,4 zdjęcie). Fajne było to ze wysiadka była na środku plaży,
a nie w jakimś betonowym porcie.
Po chwili spotkałem backpacker-ów, którzy podpowiedzieli, gdzie znajdę najtańszy nocleg i że jutro rano wybierają się łódka pozwiedzać jaskinie i że jest zrzutka na łódź.
Od razu zdeklarowałem się, że płynę z nimi.
Najtańszy nocleg znalazłem za 300 bat, co prawda za namiot to trochę dużo, ale jest wiatrak i dostęp do prądu.
Następnie wykorzystałem to, że jest jeszcze jasno. Udało mi się wypożyczyć płetwy na dwa dni za 100 bat i udałem się do wody. Niestety nurkowanie w poleconym miejscu nie wypaliło, bo byłbym tam sam, a kajakarze którzy tamtędy przepływali widzieli dużo meduz.
Zdrowy rozsądek podpowiedział żeby udać się w bezpieczniejsze miejsce.
Tak też uczyniłem i w sumie dobrze (5,6 zdjęcie). Po nurkowaniu poszedłem w głąb wyspy aby znaleźć tańsze jedzenie. Średnio mi się to udało, bo obiad wegetariański kosztował mnie 65 bat, ale przynajmniej było bardzo smaczne i się najadłem (ostatnie zdjęcie).
Później łaziłem sobie po wiosce i podziwiałem widoki oraz spokój panujący wśród mieszkańców.
Coraz lepiej działa na mnie atmosfera wszech panującego uśmiechu i coraz mniej mi to przeszkadza, że w tych regionach języka angielskiego używa mało kto.