Jeden punkt z mojej listy marzeń brzmi "Przejść z buta trasę z Gdańska do Suwałk", jednak po dłuższym namyśle stwierdziłem, że było by to za proste, więc postanowiłem, że przebiegnę ten dystans ciągnąć za sobą wózek. Musi być ciężko bo inaczej to nie było by wyzwanie, tym bardziej, że pobiegnę dla Józka...
Czyli gdy majstruje w swoich czterech ścianach i nie jest to naprawienie wypadającego gniazdka ze ściany czy wymiana żarówki. W tym miejscu będę się chwalił swoimi dziełami ;)
Wczoraj mieliście okazję usłyszeć mnie w Radiu Gdańsk, gdzie opowiadaliśmy o Malezji. Zapraszam również do odsłuchania reszty moich audycji, które można znaleźć na mojej stronie.
Recenzja konkretnie przetestowanego plecaka. Moim zdaniem najbardziej uniwersalna pojemność czyli 40 litrów. Czy się sprawdził w różnych zadaniach?
Na bogato!
Nie popłynąłem nigdzie rano ponieważ pogoda płata figle. Za to poznałem francuza Stefana, który mieszka namiot obok. On odwiedził północ Tajlandii i polecił mi parę miejsc. Dobrze nam się gadało więc poszliśmy obejść wyspę. Stwierdziłem, ze to ostatnia wyspa jaką teraz odwiedzam. Potraktowałem to jaką dobrą okazję żeby zjeść dobry obiad - ryba z mlekiem kokosowym i bananem. Pyszne! Koszt 130bat (podwójny ryż), następne deser - zapiekane banany z miodem - czad! 70bat. Popołudnie było deszczowe, więc była godzinna drzemka. Potem ze Stefanem wypożyczyliśmy kajak popłynęliśmy do jaskini. Mieliśmy trochę szczęścia bo gdy wpływaliśmy do jaskini akurat wypływali niej ludzie którzy pożyczyli nam latarkę, a bez niej po ciemku byśmy jej nie przepłynęli. Po jakichś 30-50m wypłynęliśmy w miejscu które nie jest dostępne z innej strony. Niesamowity widok! Tylko po to mogłem przypłynąć na tą wyspę. (kajak 150bat/h). Po dwóch godzinach oddaliśmy kajak. Poszliśmy na plażę chwilę popływać i potem na dobrą kolację na którą zjadłem krewetki gotowane w mleku kokosowym z Panang curry 160bat (podwójny ryż). Dzień na bogato, ale zamierzam się przemieścić teraz pociągiem do Bangkoku, a potem na północ Tajlandii, gdzie będę mógł żyć duuuużo taniej. Wyspy są droższe, tu za wszystko trzeba płacić więcej. Bo przecież jak już jesteś na wyspie to musisz zjeść i się napić. I znów na wyspę!
Dziś, prawie pod hotelem znalazłem informacje turystyczną, gdzie kupiłem transport (350 bat) na wyspę Koh Mook. Po chwili zorientowałem się, że tu każde biuro turystyczne nazywa się "Tourist information". Pomyślałem sobie, że dałem się nabić w butelkę. Jednak taka cena za busa + łódkę na wyspę nie jest taka zła. Płyniecie łódka też było przyjemnym doznaniem, bo była prawie pusta (2,3,4 zdjęcie). Fajne było to ze wysiadka była na środku plaży, a nie w jakimś betonowym porcie. Po chwili spotkałem backpacker-ów, którzy podpowiedzieli, gdzie znajdę najtańszy nocleg i że jutro rano wybierają się łódka pozwiedzać jaskinie i że jest zrzutka na łódź. Od razu zdeklarowałem się, że płynę z nimi. Najtańszy nocleg znalazłem za 300 bat, co prawda za namiot to trochę dużo, ale jest wiatrak i dostęp do prądu. Następnie wykorzystałem to, że jest jeszcze jasno. Udało mi się wypożyczyć płetwy na dwa dni za 100 bat i udałem się do wody. Niestety nurkowanie w poleconym miejscu nie wypaliło, bo byłbym tam sam, a kajakarze którzy tamtędy przepływali widzieli dużo meduz. Zdrowy rozsądek podpowiedział żeby udać się w bezpieczniejsze miejsce. Tak też uczyniłem i w sumie dobrze (5,6 zdjęcie). Po nurkowaniu poszedłem w głąb wyspy aby znaleźć tańsze jedzenie. Średnio mi się to udało, bo obiad wegetariański kosztował mnie 65 bat, ale przynajmniej było bardzo smaczne i się najadłem (ostatnie zdjęcie). Później łaziłem sobie po wiosce i podziwiałem widoki oraz spokój panujący wśród mieszkańców. Coraz lepiej działa na mnie atmosfera wszech panującego uśmiechu i coraz mniej mi to przeszkadza, że w tych regionach języka angielskiego używa mało kto. |
Archiwum
Styczeń 2016
SponsorzyPatroni |